The way to
make it back someday
To watch you
to guide you
Through the
darkest of your days
Michał. Twój
Michał. Egzystował, oddychał, ścigał się na rowerze i jako twoje jedyne senne
marzenie nie zniknął w rzeczywistości w zetknięciu z twoimi niecierpliwymi opuszkami.
Był też twoim jedynym żywym i tłoczącym przez serce krew powodem, dla którego
stąd wyjechałaś. Uciekłaś. Jednak nie do końca wbrew swojej woli i tylko po to
aby go chronić. Przynajmniej tak ci się wtedy wydawało. Wtedy wszyscy przekonywali
cię o jedynej i niepodważalnej słuszności tej podjętej za ciebie decyzji.
Michał. Już nie twój Michał. Wciąż ściga się na ardeńskich klasykach i brukowanych
ulicach Paryża i jest twoim jedynym, ostatnim i jakimkolwiek powodem, dla
którego wróciłaś. Przyjechałaś wbrew wszystkim i wszystkiemu, lecz w porywczym
poczuciu, dyktowanym ci przez nierytmiczne uderzenia, bijącego w twoich
piersiach serca. Narządu, który podchodzi ci niemal do gardła właśnie w tej
chwili. W momencie, którym z trudem
przełykasz ślinę przez gardło, na którym to zacieśnia się niewidzialna pętla
strachu. W momencie, w którym pocierasz niesfornie spoconą dłonią wyimaginowany
kurz na beżowych, krótkich szortach, a gest ten nie przynosi nawet na moment upragnionego
ukojenia. Siedem lat temu chciałaś to wszystko stracić, żeby łatwiej było ci
odejść. Po siedmiu latach wracasz, paradoksalnie jedynie po to, aby stracić to
raz jeszcze. Tym razem jednak już ostatni. W mało przekonywującym geście naciśnięcia na
dzwonek, nie ma ani krzty pewności, którą nosiłaś w sobie jeszcze przed kilkoma
dniami, czy choćby przed chwilą. Przedłużające się niemiłosiernie niespokojne
oczekiwanie na drgnięcie mahoniowych drzwi, wywierca ci żołądek i skutecznie
spłyca nierównomierny oddech. Gwałtowne szarpnięcie za metalową klamkę po
drugiej stronie, przyspiesza prędkość z jaką twoja krew wypływa z aorty. I już
za jednym mrugnięciem oka, rejestrujesz zatrzymaną wpół ruchu znajomą, męską
sylwetkę. Paweł. Twój przyjaciel. Twój były przyjaciel. Jego źrenice
rozszerzyły się gwałtownie, a każda komórka jego ciała wydawała się być
sparaliżowana. Zaskoczenie i niedowierzanie przeplatało się na rysach jego
opalonej, okrągłej twarzy i nie ustępowało do momentu, w którym ustępował
szokowi i mrugał kilkukrotnie rzęsami.
- Lena – jego
słaby, ledwie słyszalny szept pozwolił ci spokojnie opuścić klatkę piersiową i
wypuścić wstrzymany w płucach oddech. Właśnie poczułaś, że wróciłaś i nie
przypuszczałaś, że będzie to takie cholernie trudne. Choć nigdy tak naprawdę
nie odeszłaś, to zawsze pragnęłaś wrócić. Nawet już wtedy, kiedy zardzewiałe
drzwi pociągu zasunęły się wraz z dźwięcznie brzmiącym sygnałem, zgłaszającym
gotowość do odjazdu. Chciałaś wrócić nawet wtedy, kiedy dławiłaś się swoim
krwotokiem z nosa, albo liczyłaś przepływające krople, aplikowane do twojego organizmu.
Może najbardziej chciałaś wrócić, kiedy ujrzałaś gdzieś krążące w sieci ich
zdjęcie zaraz po wygranym przez Michała mistrzostwie świata? Obrazek na którym
rozradowany Kwiatkowski, ściska uśmiechniętego Poljańskiego uderzał w ciebie
niczym ciężkim obuchem niezrozumiałego żalu. Może pragnęłaś wrócić, by stać u
boku Michała na lotnisku, po jego powrocie do kraju z udanego czempionatu? W miejscu,
które zajmowała szczęśliwa i dumna Ala. W twoim miejscu. W którym powinnaś być
zamiast niej. A może równie mocno chciałaś wrócić, kiedy nie radził sobie z
przełamaniem klątwy tęczowej koszulki, albo po spektakularnym transferze do Himalajów
kolarskiej ekstraklasy, grupy Sky, w barwach której przeżywał swój największy do
tej pory kryzys w karierze? Zawsze chciałaś wrócić, ale nie w takich
okolicznościach jak teraz.
- O mój
Boże, Lenka – przełyka wyraźnie ślinę i niespodziewanie wykonuje gwałtowny ruch
w twoim kierunku, podchodząc bliżej i zamykając szczelnie w swoich ramionach –
To naprawdę ty, nie wierzę – wyszeptuje z wciąż żywym niedowierzaniem
rozdmuchującym ci włosy. Trwasz w jego ciepłych objęciach nieco dłużej, jakby tylko
upewniał się, że rozpłyniesz się na jawie niczym mara.
- Nie
spodziewałeś się, że żyję, czy, że będę wyglądać tak znajomo? – poczułaś, jak
rozluźnił swój uścisk i oswobodził cię z kokonu swoich ramion i uniosłaś
enigmatycznie do góry prawą brew, uśmiechając się lekko.
- Widzę, że
niezmiennie towarzyszy ci twój czarny humor – skwitował z przekąsem i wywrócił
teatralnie swoimi gałkami ocznymi – Chodź do środka, nie będziemy przecież
stali w progu.
Ciepło dłoni
Poljańskiego, pociągnęło cię przez przestrzenny hol i zaprowadziło wprost do
minimalistycznego dużego salonu, urządzonego w białych tonach. Opadasz na
skórzanej kanapie, obok blondyna, który wciąż kurczliwie trzyma w uścisku
swoich dłoni twoje. Dopiero teraz czujesz chłód metalowej, złotej obrączki na
jego serdecznym palcu.
-
Przyjechałam to wszystko naprawić, Paweł – mówisz pośpiesznie i chrypisz przy
tym niewyraźnie, zanim zdąży niepotrzebnie zapytać cię o coś do picia. Nie masz
czasu na gościnę, na wszystko masz co raz mniej czasu.
- Co
naprawić? – promienny uśmiech w jednej chwili znika z jego twarzy, jak za
dotknięciem magicznej różdżki, a powoli i skrupulatnie wkrada się konsternacja.
- To
wszystko co zrobiłam w Słowacji – przygryzasz bezsilnie dolną wargę, kiedy on
niemo kręci głową z dezaprobatą – To wszystko co zrobiliśmy tam razem.
- To było
dawno i już nic nie zmieni – ściąga lekko brwi i ostrożnie wypowiada każde zbolałe
słowo – To już nie ma żadnego znaczenia.
- Mówisz
tak, bo tobie się udało – prychasz z niezrozumieniem, zerkając na jedno z
oprawionych w ramkę zdjęć, usytuowanych na półce. To zdjęcie z mistrzostw. Jego
i Michała. Obejmujących się bark w bark z radością, bez żadnego grama żywionej
urazy.
- Wybaczył
mi – blondyn podąża za twoim wzrokiem.
- Co?
Zdradę, której nie było?
- Zdecydowałaś
za mnie i świadomie znosiłem te fałszywe oskarżenia przez te lata, więc nie
miej teraz do mnie pretensji – wykrzywia swoje usta w kwaśny grymas - Ty dla
niego przestałaś istnieć, Lenka.
- Musisz powiedzieć
Michałowi, jak było naprawdę – podnosisz swój błagalny ton głosu, splatając
nerwowo swoje drżące palce.
- Teraz? –
parska kpiąco i oddala się gwałtownie – Po tym, jak przez te wszystkie lata go umyślnie
okłamywaliśmy? Jaki to miało sens?
- Po prostu
chcę, żeby wiedział, rozumiesz? Zanim …
- zawieszasz swój cichy głos w utkanej gęstą pajęczyną, nabrzmiałej ciszy - …
zanim naprawdę zniknę.
- O czym, ty
do cholery mówisz? – Poljański spina się gwałtownie i obrzuca cię
niezrozumieniem, pulsującym gdzieś w jego jasnych tęczówkach, tak uparcie
broniących się przed podświadomie wyczuwanym przypuszczeniem, prawdą której nie
chce usłyszeć.
- To moja trzecia,
ostatnia runda – przymykasz powieki, wzbraniając się przed napływającymi do
kącików oka, słonymi łzami - Chyba jej już nie wygram.
- Nie, Lena –
wzburza się, kręcąc przecząco głową i łapie cię kurczliwie za ramiona lekko
nimi potrząsając - Przestań pieprzyć, dobrze?
- Robiłam
badania, mam wyniki, świecę się w PETcie … - urywasz łamiącym się głosem i strącasz
bezsilnie jego dłonie.
- Dobrze
wiesz, że to nie musi tego oznaczać – jeszcze próbuje gorączkowo oponować, choć
nieustępujące przerażenie z jego twarzy, utwierdza cię w przekonaniu, że
wszystko zostało już rozegrane.
- To ty przestań
pieprzyć bzdury, Paweł – pociągasz nosem z nikłym uśmiech na ustach – Nie potrafię
już dłużej patrzeć, jak wszyscy ruszyliście do przodu, a ja wciąż tam tkwię, te
siedem lat do tyłu. Po prostu nie daj mi umrzeć zamkniętą w przeszłości i pomóż
mi do cholery naprawić wszystko co zepsuliśmy.
If a great
wave shall fall
It would
fall upon us all
Well I hope
there's someone out there
Who can
bring me back to you
Moja wielka miłość
do Michała i kolarstwa będzie wykraczać poza przejmowanie się wyświetleniami i
komentarzami, ale mam nadzieję, że jednak ktoś tutaj ze mną będzie.
Mistrz
wrócił, wygrywając Strade Bianche, ale prawdziwi kibice zawsze z niego wierzyli
i wspierali.
W sobotę wyścig
Mediolan – San Remo, trzymajmy kciuki za Kwiatka. #FlowerPower
pokochałam Ciebie, a dzięki Tobie misiaczku również Kwiata, jeszcze wtedy, gdy Lena była najgorszą. Nie czytam o chorych - taka moja zasada. Ale korci, korci, że złamać ten schemat, bo naprawdę pragnęłam czegoś o Michale. Taka dumna po wygranej, że ahh... Lena, Paweł, Michał - trzech muszkieterów? Tylko czemu weszli na tę drogę? A i jeszcze jedno, zawsze można wygrać na punkty.
OdpowiedzUsuńcałym sercem, ret.
Dziękuję <3 Mam nadzieję, że zostaniesz. Mimo wszystko, tej choroby będzie tutaj znikoma ilość
UsuńNo bo z jednej strony ta historia wydaje mi się bardzo znajoma, ale z drugiej to w ogóle jej nie kojarze. To dziwne. Nie mogę sobie tego przypomnieć. Ale może tak już miało być? Może to lepiej? Melduje się i daje info, że będę tutaj zawsze.
OdpowiedzUsuńNie lubię historii opartych o chorobach, ale jeżeli gwarantujesz, że będzie o niej mało to będę!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i zapraszam do siebie ;)
Za dużo tego umierania w ten weekend. Wczoraj poświęciłam 13h na oglądanie 13 powodów, które złamało mi serce tysiące razy. A teraz, jak już wracam tutaj, by w końcu poczytać tę Twoją magię, Ty będziesz mi znowu te serce łamać...
OdpowiedzUsuńNapisałam dzisiaj u siebie co nieco, marząc o tym stylu, jaki Ty reprezentujesz. To, jak Ty potrafisz rzeczywistość złączyć z uczuciami w jednych opisać, jest magiczne. Uwielbiam Twój talent <3
Trzymam kciuki za Lenę. Cokolwiek by nie zdarzyło się przed tymi siedmioma laty. I tak już nie przeżyła tego życia, tak jak powinna... Pozwól jej na ten ostatni spokój... <3
Wiem, że złamiesz mi tutaj serce nie raz... ale jestem na to w pełni gotowa <3
O Jezu, pamietam kiedy w 2015 dodalaś pierwowzór historii Michała i Leny. Nie sądziłam, że kiedyś znów tu wróce bo przez ten czas odizolowałam się od blogspota. Ale tak strasznie ciesze się , że ktoś pisze historie Michła. ❤
OdpowiedzUsuńKiedyś nazywałam się tu Candqq XD nie wazne, pozdrawiam i serio jaram się tym jak monumentem Kwiatka
Uwielbiam tego bloga. Czytam go trzeci raz. Ja zapraszam na swoją książkę o kolarstwie, w której jedną z głównych ról gra Michał. Wattpad - w peletonie uczuć.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tą historię, jest megaaaa