Wszystko,
czego chcę.
I wszystko,
czego potrzebuję
to znaleźć
kogoś.
Znajdę kogoś.
- Michaś, gdzie
ty jesteś?
Gdzieś przez
kotłujące się szumnie w jego głowie natrętne myśli, przebija się jej dźwięczny
i łagodny głosik. Alicja dotyka jego dłoni, wplątując swoje palce i delikatnie
nią potrząsa, próbując wyrwać go z marazmu w jaki popadł przy suto zastawionym
rodzinnym stole, przez który przekrzykiwała się cała jego rodzina. Unosi ku
górze brwi w dziwnym podrygu, wstrząsającym jego ciałem i przenosi swój
zdziwiony wzrok na jej radosne oblicze, zduszając perlisty śmiech na wąskich,
pomalowanych ustach. Spogląda na ich splecione pod stołem dłonie i posyła jej
swój najszerszy promienny uśmiech.
- Z tobą –
odpowiada pewnie i mocniej zaciska jej rękę, czując na jej serdecznym palcu
chłód metalowego pierścionka, najczystszego dowodu jego miłości – Cały czas z tobą.
Mija się z
prawdą i przychodzi mu to z dużą łatwością, czym niechlubnie zaskakuje sam
siebie. Nigdy jej nie okłamał i do tej pory nawet nie potrafił ani nie próbował
łgać prosto w jej pełne ciepła i miłości oczy. Niemniej nie mógł nawet choć na chwilę
zagłuszyć huczących w jego głowie słów Pawła, które od wczoraj spędzały mu sen
z powiek i niemiłosiernie gryzły. Nie potrafił choć na sekundę nie oddać swoich
myśli Lenie. O ile te o jej wyjeździe i powrocie, czy rzekomej chorobie był
jeszcze w stanie zrozumieć, to wciąż uparcie próbował odganiać te skupiające
się na jej urodzie i zachwycie, w jaki wciąż była wstanie go wprawić. To
niedorzeczne, a przede wszystkim niestosowne i niesprawiedliwe w stosunku do
jego narzeczonej.
- Wciąż
przeżywasz słowa tego ignoranta, Klęka? – Radosław rzuca pytaniem znienacka,
gdzieś pomiędzy wsuniętym do ust kęsem łososia, a przelotną atencją na swojej
żonie i dziecku grymaszącym na jej kolanach.
- Nie
wymawiaj przy mnie tego nazwiska, bo aż mnie trzęsie – ojciec symbolicznie
spluwa przez ramię i kręci głową, na co jego najmłodszy syn uśmiecha się w pół.
- Spokojnie
tato – Michał mamrocze pod nosem – Przyzwyczaiłem się już, że cokolwiek nie
zrobię, to i tak jest źle – podnosi się z beznamiętnym westchnięciem – Pomogę
Ewelinie.
Niecierpliwie
podąża wprost do kuchennego pomieszczenia, z którego unoszą się aromatyczne
zapachy, wiercące dziurę w brzuchu i skręcające pusty żołądek. Jego siostra
gotuje niemal obłędnie i prawie tak samo pysznie, jak ich mama, jednak nie dla samego
jej kunsztu niemal skradł się za jej plecy, uprzednio popychając drzwi.
- Nie licz
na dodatkową porcję ciasta braciszku, musisz trzymać dietę! – karci go z
wesoła, obracając się do niego z satysfakcjonującym uśmiechem i figlarnym
wyrazem triumfu.
- A na małą
porcję szczerości mogę liczyć? – spogląda na nią niepewnie spod krzaczastych
brwi, a konsternacja, która wkrada się na twarz blondynki, wręcz drenuje w nim
tunel zwątpienia o długości Muru
Chińskiego.
- Pewnie –
próbuje zachować pozory naturalności, jednak zdradza ją nerwowy uśmiech, w
skutek czego szatyn prycha lekko z niedowierzaniem. Chyba wciąż łudził się i
liczył na proste, łatwe i przyjemne zdemaskowanie kłamstwa Poljańskiego, lecz
tego z dnia wczorajszego, a nie tego siedmioletniego.
- Zagrajmy w
prawdę i fałsz – proponuje, a dziewczyna jedynie skina zbyt gwałtownie głową
zagryzając nerwowo dolną wargę. Choć powinna toczyć wewnętrzną walkę z gryzącym
ją sumieniem i rozwiewać wątpliwości do ostatniej sekundy, już dawno podjęła
decyzję.
- Wiedziałaś,
że … - dało się wyczuć namacalne zawahanie w jego głosie – … że Lena wróciła do
Polski? – wzdycha, jakby zabrakło mu na chwilę powietrza. Próbuje wyczytać
cokolwiek z rozbieganych oczu swojej siostry, lecz jedyne co czuje, to
ulatującą z niej pewność siebie.
- Prawda –
przełyka zbyt głośno ślinę i zaciska mocno siniejące wargi, widząc jak zadaje
swojemu kochanemu bratu pierwszy i nie ostatni dzisiaj cios w sam środek serca.
- Jest chora
– tym razem stwierdza, lecz nuta niepewności przełamuje jego głos.
- Prawda –
odpowiada bez cienia zwątpienia, szybko i bezboleśnie, niczym nieuprzedzająca o
zastrzyku najdłuższą igłą pielęgniarka.
- Jest chora
od siedmiu lat?
- Prawda.
- Dlatego
wtedy wyjechała? – pyta z rozemocjonowanym głosem, ściągając brwi z
niedowierzaniem błąkających się po rozwartych wargach.
- Prawda –
blondynka zaciska mocniej spocone dłonie o kuchenny blat.
- Zdradziła
mnie?
Przymyka
drżące powieki i zwilża koniuszkiem języka spierzchnięte usta.
- Fałsz.
Coś się
zmienia. Powietrze jest już zbyt gęste, słońce niby świeci jaśniej, lecz nie
jest już takie samo, nawet skórka cytryny na zarumienionym łososiu nie wygląda
tak apetycznie, jak przed chwilą. Nie wiadomo, czy Kopernik rzeczywiście miał
rację i czy to Ziemia kręci się wokół słońca ani, czy to grawitacja
rzeczywiście sprawia, że on wciąż stoi tu przytwierdzony do płyt podłogi. Nagle
wszystko co do tej pory wiedział i wierzył okazuje się wielkim kłamstwem,
fikcją, alternatywną rzeczywistością.
-
Wiedzieliście o tym wszyscy?! – niemal syczy przez zaciśnięte zęby, a jego oczy
ciemnieją.
- Michał … -
kręci przecząco głową, chcąc załagodzić sytuację, opowiedzieć, spokojnie
wyjaśnić, wytłumaczyć.
- Prawda,
czy fałsz?
- Posłuchaj
…
- Tak, czy
nie, Ewela?! – podnosi zniecierpliwiony, lecz błagalny głos z miną bezbronnego
dziecka ze szklącymi się z bezsilnej złości oczami.
- To było
dla twojego dobra, synku.
Skruszony,
zatroskany głos jego rodzicielki nie podziałał na niego niczym aksamitny
materiał okalający łaknące miękkości i wygody ciało. Jednak widok zmartwionej i
rozbitej matki nie mógł jeszcze bardziej wzniecić płonącego w nim wyrzutu. Był
wychowywany według staroświeckich zasad i reguł, w pełnym szacunku i miłości do
starszych, do dziadków, rodziców, swojej kobiety. Ale był też wychowywany w
prawdzie, choćby najgorszej zawsze lepszej od kłamstwa, dlatego nie mógł tego
pojąć ani zrozumieć.
- Dla
mojego? – szepta z niedowierzaniem i obserwuje, jak jego wrzask sprowadził do
kuchni wszystkich zasiadających przy stole, łącznie z jego dziewięcioletnią
siostrą, Mają, patrzącą na niego z lekkim przerażeniem.
- Michał –
rozpoczyna najstarszy mężczyzna,
trzymający swoją żonę pokrzepiająco za ramiona – Byłeś wtedy na ustach całego
świata, wszystkich ekspertów i dziennikarzy, a zwłaszcza klubów z elity. Cały
kolarski świat trąbił, że do światowego peletonu wkraczają właśnie dwa
największe talenty ostatnich dziesięciu lat, czyli ty i Sagan. Dobrze wiesz, że
to nie są wyświechtane słowa, tylko tak właśnie było, dlatego wszyscy wspólnie
postanowiliśmy, że tak będzie najrozsądniej i najlepiej dla ciebie i dla niej.
Z resztą ta dziewczyna sama później się z tym zgodziła.
- Ta
dziewczyna ma na imię Lena, tato.
- Brat, to
był moment, od którego zależała twoja dalsza kariera, musiałeś skupić się tylko
na rowerze i odpowiednim transferze, a Lena skupiła się na sobie, też nie
chciała być dla ciebie ciężarem.
- Synu, może
mieliście po te osiemnaście, czy dziewiętnaście lat, ale człowiek, wciąż jest
wtedy bardzo młody i głupi. To była tylko nastoletnia miłostka, teraz jesteś
już w innym punkcie swojego życia, ścigasz się w najlepszej grupie w peletonie,
zdobyłeś koszulkę mistrza, masz swój dom i za dwa lata bierzesz ślub, naprawdę
to co było kiedyś, już nie ma znaczenia.
Kręci głową
z pogardliwym niedowierzaniem, zupełnie puszczając monolog swojego ojca mimo
uszu i przerzuca swoje wyczekujące spojrzenie na milczącą w zatrwożeniu
Ewelinę.
- Goły
wiedział?
- Nie –
chrypi niemal natychmiast i ekscentrycznie zaprzecza, a jemu kamień spada z
serce. Prawie.
- A ty
wiedziałaś? – obraca się na pięcie, przeszywając Alicję swoim rozbitym
spojrzeniem.
- Michaś,
jak możesz?! – ostry głos pani Agnieszki przeszywa ze świstem gęste powietrze
niemal na kawałki.
-
Wiedziałaś, Ala?
- Nie
wszystko – wyszeptuje na ostatnim tchu, który uprzednio wstrzymywała zbyt długo
w płucach – Powiedziała mi, że jest chora i to ukrywa, ale nie wiedziałam, że ani
Sagan, ani Paweł … Michał, poczekaj – nawołuje niemal płaczliwym tonem za jego
poruszającą się sylwetką - Gdzie ty idziesz?
- Chcę pobyć
sam – rzuca przez plecy wychodząc z pomieszczenia i przepychając się pomiędzy
bratem a framugą. Potem zostawia za sobą tylko dźwięk zatrzaskujących się
ekscentrycznie frontowych drzwi.
Wszystko,
czego chcę to nic więcej
niż usłyszeć
jak pukasz do moich drzwi.
Bo jeśli
mógłbym zobaczyć twą twarz jeszcze raz
jestem
pewien, że mógłbym umrzeć szczęśliwy.
Słowacja,
październik 2008r.
- Nie
potrafię, Paweł, nie mogę – twój chlipiący, zdławiony głos uderza w sine,
drżące powieki. Ściskasz kurczowo połacie bawełnianej koszuli blondyna i
zamaczasz miękki materiał słonymi łzami, spływającymi ogromnymi strugami po
twoich zaróżowiałych policzkach. Jego
chude, aczkolwiek silne ramiona przyciskają cię jeszcze bardziej, a na jego
zaciętej twarzy widać jedynie mocniej zaciśnięte zęby.
- Skoro już
to zaczęłaś musisz to skończyć, Lenka – Poljański wyszeptuje słabo prosto w
twoje pachnące piżmem i pomarańczą włosy, a jego niespokojny oddech rozwiewa
twoje poplątane kosmyki, brązowych włosów.
- Nie dam
rady – dławisz się bezradnością, która uwięzła ci w gardle i zanosisz się,
połykając zbawienne hausty metalicznego w posmaku powietrza – Nie potrafię go
skrzywdzić, nie potrafię – twoje ciało trzęsie się niespokojnie w jego
ramionach - Prędzej umrę z bólu, albo ze złamanego serca.
- Posłuchaj –
zwilża koniuszkiem języka spierzchnięte usta i gładzi cię swoją dłonią po
włosach, chcąc dodać ci tym gestem otuchy i bezgranicznego oddania – Robisz to
dla niego, bo go kochasz – robi pauzę dla wzmocnienia efektu – Jesteś bardzo
silna, dasz radę, ale naprawdę nie mamy już czasu – mamrocze z przyciśniętymi
ustami do twojego czoła – Pożegnałaś się już z Michałem?
- Tak –
wyszeptujesz słabo, a twój przyjaciel odgarnia z twojego czoła przyklejone do
niego niesfornie kosmyki włosów – Szkoda tylko, że on nie był tego świadomy i
nie wiedział, że to pożegnanie, ostatni raz czegokolwiek – zaciskasz mocno sine
usta, czując rozległą wezbraną falę ostrego i zimnego chłodu przemywającą
nieustannie twoje płuca.
- Nie pytam
o szczegóły, chociaż widziałem po nim wczoraj, że noc miał nieprzespaną – Paweł
unosi figlarnie swoje jasne brwi, jątrząc z diabelskim uśmiechem chochlika i
podejmując daremne próby nikłego rozweselenia cię. Wzdycha ciężko kiedy
beznamiętnie opadasz całym ciałem na zimne kafelki hotelowej łazienki –
Trzymajmy się planu – chrząka znacząco – Byłaś dzisiaj oschła dla niego i nie
pocieszałaś po przegranej?
- Próbowałam
– pociągasz czerwonym nosem i zamaszyście nim pocierasz.
- Bawiłaś
się w klubie z Saganem cały czas?
- Nawet mi
nie przypominaj – warczysz przez zaciśnięte zęby i instynktownie zaciskasz dłoń
w pięść.
- Dużo osób
widziało, jak wychodzisz z nim za rękę?
- Wszyscy.
- I?
-
Zaciągnęłam go do jego pokoju, na szczęście tak go spiłam, że jedyne na co miał
siłę, to walnąć się na swoim łóżku, więc go rozebrałam, nakryłam i zostawiłam
karteczkę, jaki to był wspaniały w nocy – twoje usta wykrzywiają się z kwaśny
grymas, kiedy docierają do ciebie całe opary absurdu przytoczonej przez ciebie
sytuacji.
- Peter to
plotkarz, pochwali się wszystkim, więc jutro wracasz – analizuje drapiąc się po
brodzie i opiera o krawędź umywalki – Jesteś już spakowana? Aha – unosi wskazujący
palec ku górze – Żadnych wyjaśnień, przeprosin, pamiętasz?
- To się nie
uda – kręcisz głową z powątpiewaniem i
patrzysz na blondyna z lekkim przerażeniem – On w to nie uwierzy, Paweł. Ja
muszę dać mu jakiś dowód.
- Nie masz
wyjścia Lenka, jutro wylatujesz do Kanady i masz wygrać swój wyścig – pstryka swoim
długim, kościstym palcem w czubek twojego nosa i obdarza promiennym uśmiechem, kiedy
do pokoju niespodziewanie wchodzi Michał.
- Lena? –
jego charakterystyczny głos, wołający z czułością twoje imię napędza do kącików twoich szklących się oczu
kolejną porcję słonego płynu. Panikujesz i łapiesz kurczliwie pawłowe ramiona w
mocnym uścisku szukając w jego przerażonych ciemnych źrenicach jakiegokolwiek
ratunku.
Widzisz, jak
michałowa dłoń naciska na klamkę i analizując ostatnią niepewność i
powątpiewanie w słuszność zamierzonego czynu, napierasz swoim ciałem na
sylwetkę zdezorientowanego Poliańskiego i wpijasz się zachłannie w jego usta,
gwałtownie zahaczając rękoma o krawędzie jego koszuli.
- Nie wierzę
– zachrypnięty, niedowierzający głos bruneta, spowity masą nie fizycznego bólu,
sprawia, że zaskoczony Paweł odskakuje od ciebie, jak oparzony i nieporadnie
wyciera ze swojej twarzy twoją czerwoną szminkę, rozmazaną przez cieknące ci w
trakcie pocałunku łzy.
- Michał … –
nerwowo przerzuca swoje spojrzenie na ciebie, jednak ty jedynie odwracasz się i
spuszczasz potulnie głowę, jak na przyłapaną na gorącym uczynku na zdradzie,
niewierną dziewczynę przystało. Jednak ty wciąż chowasz pod przykrywą
opadających na twarz włosów te cholerne cieknące strużką nieme łzy wewnętrznej rozpaczy.
Michał. Twój Michał parska kpiarsko i wychodzi. Wychodzi trzaskając drzwiami, a
ty czujesz, jakby właśnie rozbił twoje serce na milion malutkich szklanych
kawałków, których odłamki przebiły płuca. Płuca, które krwawią i zalewają
dławiącą falę, aż do gardła. Dusisz się i spadasz. Obsuwasz się po zimnej umywalce
i uderzasz o chłodną nawierzchnię.
Potrafisz
tylko cicho zapłakać.
Ale jeżeli
mnie kochałaś,
dlaczego
mnie zostawiłaś?
Weź moje
ciało Weź moje ciało.
Choć
zupełnie nie udziela cię się szampański humor i nie podzielasz zwycięskiego
nastroju, jesteś naprawdę wdzięczna Pawłowi za troskliwą opiekę o twoje dobre
samopoczucie. Nie czujesz się zbyt komfortowo na uroczystym obiedzie u
Poljańskich, świętujących wraz z brązowym medalistą igrzysk oraz jego małżonką,
jednak naprawdę starasz się chociaż nie popsuć iście sielskiej atmosfery całym
swoim bólem i złością rozsierdzającymi cię od środka. Nie mogłabyś tego zrobić
pani tego domu i to nie tylko ze względu na jej wielką gościnę, czy
wyrozumiałość o przyjaźń z jej mężem. Natalia, żona Pawła była istnym
ucieleśnieniem jego najskrytszych marzeń i wyobrażeń o ideale kobiety. Była
złotowłosą niewiastą o błękitnym spojrzeniu i idealnych rysach, gładkiej,
śniadej cery. Była również tym rodzajem kobiety, która doskonale wiedziała ile
odwagi i pewności wymaga godne noszenie, seksownej czerwonej sukienki. I choć
nie zdradziła się żadnym półsłowem, czy nieprzemyślanym gestem, byłaś pewna, że
za jej taktem i inteligencją, kryje się rozległa wiedza o wszystkim co z tobą
związane. Jej naturalna i ujmująca uprzejmość od czasu jej powrotu od chorej
matki ani razu nie pozwoliła na podejrzliwość, zazdrość, czy niedyskretną
nieuprzejmość. Wręcz przeciwnie jej życzliwość świadczyć mogła jedynie o
szczerych intencjach, a nawet gramie współczucia. Po drugiej stronie może nie
tak bardzo urodziwa jak Natalia, ale pełna uroku Magda nie mogła wprost
wyswobodzić się z uścisków swojego małżonka i szeptanych końcem warg jego
czułych, łechtających jej podatnych na komplementy pragnień. Masz ochotę
rozpaść się wewnątrz na milion drobnych kawałków, wciąż rozpaczliwie wyjących
po wczorajszych Michałowych słowach, spowitych bólem i gniewem, tak doszczętnie
cię raniących. Zastanawiasz się, czy choć w najmniejszym stopniu uwierzył w
jakiekolwiek słowo Poljańskiego, czy choć przez chwilę zwątpił w sens jego
słów, a może w ogóle nie poruszył żadnej z tych kwestii przy Ewelinie, bądź ona
sama odwiodła go od wszelkich rozterek. Nie rejestrujesz nawet momentu, w
którym pierwszy ze spóźnionych gość dosiada się do ciemnego, drewnianego stołu,
uprzednio zbyt ekscentrycznie witając się z Rafałem i Magdaleną.
- Co on
tutaj robi?! – ożywasz się niespodziewanie, zaskakując wszystkich tu zebranych,
przerwaniem swojego długiego milczenia.
- To jest
pan Zbigniew Klęk, pierwszy trener Rafała, który …
- Ja
doskonale wiem kto to jest, Paweł – przerywasz niegrzecznie blondynowi,
wchodząc w półsłowo, czym powodujesz zniesmaczenie na ustach jego żony.
- Dlatego
Pan Zbyszek przyszedł z nami świętować mój sukces – wyjaśnia z oczywistością
szczęśliwy olimplijczyk, a jego druga połówka wesoło mu przytakuje. Wzburzona
krew płynie szybciej w twoim ciele, a pulsująca żyłka na czole niemal
eksploduje. To doprawdy nieprawdopodobne, że pojawienie się tego człowieka
podniosło ci ciśnienie w ekspresowym tempie i pobudziło do użytecznego
funkcjonowania.
- Myślałam
tylko, że pan Klęk jest zbyt zajęty pracą z młodzieżą, aby mieć czas na
jakiekolwiek celebracje – rzucasz kąśliwie, przepełnioną kpiną uwagę, czym
wprawiasz w konsternacje nawet przysuwającego sobie krzesło starszego mężczyznę,
patrzącego na ciebie z niezrozumieniem.
- Pan
Zbyszek ma czas na wszystko – wyjaśnia lakonicznie pełna podejrzeń Magda.
- W
szczególności na pieprzenie bzdur o wyścigu w Rio na prawo i lewo, prawda? –
parskasz, kręcąc kpiąco głową, po czym spokojnie sięgasz po kieliszek białego
wina.
- Lena –
Paweł odkłada z dźwięcznym hukiem sztućce o krawędzie swojej zastawy i syczy
nieprzyjemnie przez zaciśnięte zęby.
- Co Lena?
Jak Pan mógł publicznie tak bezzasadnie i bezpodstawnie zmieszać Michała z
błotem? – pytasz, wprost nie mogąc uwierzyć w taką nienawiść i jad, którym pluł
ten człowiek - Przez ponad dwieście kilometrów pracował na Rafała wypruwając
sobie żyły i wypluwając płuca. Ale według Pana od początku jechał na siebie?
- Już
mówiłem, nie widziałem momentu, w którym Kwiatkowski poczekał na Rafała i
pociągnął go na solo – odchrząkuje, nieco zbity z pantałyku, po czym dyskretnie
zerka na zmieszanego Majkę.
- To nie
jest żadne wytłumaczenie, nie znał Pan taktyki, nie słuchał wywiadu swojego
podopiecznego?
- Pan Zbyszek
zadzwonił do Przeglądu i przeprosił – wtrąca Rafał, unosząc uspokajająco rękę.
- Bo mu
kazałeś – mamroczesz niewyraźnie pod nosem i żachasz się zakładając ręce na
krzyż.
-
Sprostowałem swoją wypowiedź, to wszystko było w emocjach – cmoka nieco poirytowany,
ciągnięciem niewygodnego dla niego tematu.
- Aha i już?
Po sprawie? Dobrze Pan wie, że Michał na za sobą trudny sezon, co chwile
choruje, a w dodatku ma problemy z kręgosłupem, a Pan skreślił go z listy
znaczących polskich kolarzy w najbardziej poczytnej sportowej gazecie,
gratuluję!
- Lena, mogę
prosić cię na słówko? – Poljański podnosi się z krzesła i wbija we ciebie swoje
mordercze spojrzenie.
- Nie trzeba
– rzucasz sucho, nieporuszona ich krótkowzrocznością - Dziękuję za zaproszenie,
ale przepraszam straciłam apetyt, smacznego i bawcie się dobrze.
Sącząca
gorycz spływa po twoich ustach, kiedy zasuwasz za sobą krzesło i w napiętym
milczeniu opuszczasz posesje Pawła. Niemiłosiernie uwierał ci fakt, że kiedy
oni oddawali się celebracji i spijania sobie sukcesu z dzióbków, ty doskonale
zdawałaś sobie sprawę, że gdzieś jakaś cząstka Michała cierpi z
niesprawiedliwości, która go dotknęła. Zawsze był zbyt wrażliwy i podatny na
zawistne słowa niewdzięczników i przelotnych ludzi sukcesu. Michał zawsze
potrzebował bezgranicznego wsparcia i zaufania, więc zawsze mu je dawałaś. On
potrzebował kogoś, kto wierzyłby w niego zawsze i bez względu na wszystko.
Jesteś pewna, że to na pewno się nie zmieniło. Nie mogło. I choć nie znaczyłaś już pewnie dla niego nic
ponad żółknące wspomnienie, którego żałował, nie mogłaś nie stanąć w jego
obronie. I choć nie miałaś już do tego prawa, to twoje serce wciąż uparcie
chciało dla niego walczyć.
Widzisz,
wydobyłaś ze mnie to, co najlepsze
część,
której nigdy nie widziałem.
Wzięłaś moją
duszę i wytarłaś ją do czysta.
Nasza miłość
nadaje się na filmowy scenariusz.
Słowacja, październik
2008r
-
Przepraszam, Paweł – karcisz się najbardziej szorstkim głosem na jaki jesteś w
stanie się zdobyć – Nie chciałam cię w to wszystko wplątywać jeszcze bardziej –
spuszczasz głowę i wlepiasz swoje spojrzenie w czubki swoich butów – Zostawiam cię
z niezłym bagnem.
- Dam sobie
radę – oznajmia z pewnością, a jego zmartwione nieco minę przełamuje nieśmiały
półuśmiech – I tak pewnie będziemy z Michałem trafiali do innych ekip, więc
może na kadrze mnie nie zabije – wyraża prześmiewcze powątpiewanie.
- Tak bardzo
się boję – chrypisz na wydechu, który zbyt długo wstrzymywałaś w płucach.
Charakterystyczny terkoczący dźwięk nadjeżdżającego na peron pociągu,
przygłuszył cichy kobiecy głos, wydobywający się z głośników. Dopiero na
tablicy zawieszonej na twoim peronie dostrzegasz, że to twój pociąg wjechał
właśnie na twój tor.
- Hej –
chwyta ciepłą dłonią za twój podbródek i podnosi go ku górze, jednak ty
odwracasz głowę i zaciskasz powieki, pod którymi chowasz piętrzące się łzy –
Jesteś piekielnie silna, najsilniejsza ze wszystkich – przekrzykuje przeciągający
się tępy dźwięk hamującej lokomotywy na metalowych torach.
- Nie będę
mogła już wrócić, on mi tego nigdy nie wybaczy – parskasz płaczliwym tonem,
spoglądając prosto w niebieskie, zbolałe twoim nieszczęściem tęczówki blondyna.
Zawsze wam kibicował. Krajewska i Kwiatkowski. To już tylko przeszłość. Wiesz,
że zobaczysz go kiedyś, w gazecie, telewizji, internecie. To zbyt duży talent,
aby świat nie miał się o nim dowiedzieć i zachwycić na dłuższa chwilę.
- Boże Lena,
on tutaj idzie – chłopak przerzuca na chwilę swoje spojrzenie gdzieś ponad
twoją głowę – Musisz jechać.
Serce bije
ci jak oszalałe, ale wiesz, że nie możesz, dla niego, dla jego dobra, dla jego
kariery. Tak będzie dla niego lepiej, w
końcu jego mama, tato i brat skutecznie cię do tego przekonali. Czasem musisz
skrzywdzić kogoś kogo na kim bardzo ci zależy, właśnie dla tego, że za bardzo
go kochasz. Muskasz na oczach Kwiatkowskiego ciepłe wargi Poljańskiego i
zarzucasz dłonie na jego karku wtapiając się w jego ramiona, szczelnie cię
obejmujące.
- Zatrzymał
się – cichy, niski szept rozrywa twoje serce – Odwrócił się i poszedł.
Umarłaś, raz
na zawsze.
- Żegnaj,
Paweł.
Słone łzy
spływają po twojej twarzy, kiedy z walizką w ręku ładujesz się z nią do
przedziału.
- Ale
odezwiesz się? – cicha nadzieja przełamuje jego zdezorientowany głos.
- Zapomnij o
mnie, zapomnij o mnie, jak Michał, tak będzie lepiej.
Zardzewiałe
drzwi przedziału zamykają się, wraz z dźwiękiem zgłaszającym gotowość do
odjazdu.
Jedziesz
walczyć o swoje życie, choć twoje serce właśnie przestało bić.
Kiedy
powiedziałaś swoje ostatnie żegnam
umarłem
trochę w środku.
Całą noc
leżałem w łóżku we łzach.
Sam, bez
ciebie przy mnie.
- Na pewno
nie chcesz wejść do środka? - pytanie stojącego na nim Gołasia z wsuniętą jedną
dłonią w kieszeń dżinsowych spodni, nie spowodowało w nim nawet chwili
zawahania. Michał Kwiatkowski siedzi na wykafelkowanych schodach na półpiętrze
tuż pod drzwiami mieszkania swojego najlepszego przyjaciela. Trzyma w
kurczliwym uścisku, wciśniętą uprzednio w jego dłonie szklankę schłodzonej
kostkami lodu whisky z utkwionym w płynnej cieczy beznamiętnym i wyblakłym
spojrzeniem.
- Agata nie
byłaby zadowolona, że rozpijam jej męża w trakcie sezonu, w dodatku przy
waszych dzieciach – szatyn zauważa rezolutnie jeszcze przez opary zachowanej
trzeźwości umysłu.
- Wiesz, że
powinieneś wrócić – ciche przebąknięcie wydobywa się z Gołasiowych warg, niczym
stręczycielskie, rodzicielskie kazanie – Twoja mama pewnie się niepokoi, a Ala
zamartwia – Michał kwituje to niecierpliwym wywróceniem oczami i ciężkim
westchnięciem – Na pewno dzwoniły.
- Być może –
dywaguje, wzruszając ramionami – Mam rozładowany telefon.
- Stary,
naprawdę rozumiem, że czujesz się oszukany i jesteś zły, ale …
- Ale nie
powinienem nikogo krzywdzić bezzasadnym wracaniem do przeszłości i pozbawionym
znaczenia rozdrapywaniem starych ran? – dokańcza za niego z cynicznie wycedzoną
formułką, po czym przechyla szklankę do ust. Oprócz łyka szampana po
zwycięstwie w drużynie nie zdarza mu się sięgać po trunki, ba, nigdy tego nie
robił, świadomy tego jak winien prowadzić się profesjonalista, jednak problemy
z kręgosłupem po starcie na igrzyskach co raz mocniej dawały się we znaki, więc
pod sporym znakiem zapytania stał jego udział we wrześniowych mistrzostwach
świata i jakimkolwiek Tourze, w którym mógłby pomagać kolegom z drużyny.
- Świat się
nie zatrzymał po wyjeździe Leny i sądzę, że nie powinieneś zaniedbywać Ali –
blondyn marszczy czoło i drapie się po nim – Masz teraz mętlik w głowie, bo
cofnąłeś się w przeszłość, ale nie zapominaj, że porządkowanie jej może
zniszczyć to co masz teraz.
- Cholera
Goły, Lena jest chora, może nawet umiera, nie mogę udawać, że to nic nie znaczy
– podnosi się ekscentrycznie i zaprzecza niemym skinieniem głowy.
- Wiem –
wzdycha ciężko i pociera zamaszyście szorstką dłonią swój kilkudniowy zarost –
Ja tylko nie jestem pewny, czy to, że Alicja przez tyle lat cię kocha,
bezgranicznie wspiera, cierpliwie czeka na ciebie w domu po każdym sezonie,
jeździ po całej Europie, pomaga twojej siostrze i w Akademi oraz poświęca dla
ciebie wszystko, znaczy dla ciebie wystarczająco
dużo – kończy i obdarza go powątpiewającym spojrzeniem.
- O co ci
chodzi? – Michał wykrzywia usta w kwaśny grymas.
- Kochałeś
Lenę?
-
Oczywiście, że tak – prycha z oczywistością, bez zbędnego zastanowienia,
utyskując na uderzający do głowy alkohol. Nawet tak mała dawka procentów dla
niepijącego człowieka, może zacząć skutecznie szumieć w głowie.
- Nadal coś
do niej czujesz?
Cisza.
Paląca, aż od głowy po czubki palców.
- Nikogo tak
nie kochałem i nie pokocham, nigdy.
- Prześpij
się z tym na spokojnie – Gołaś poklepuje
młodszego kolegę po ramieniu – I wtedy zobaczymy co dalej.
- Chciałbym
tylko wiedzieć, dlaczego to wszystko zrobiła, dlaczego? Nie można było inaczej?
Goły wzrusza
bezradnie ramionami, sądząc, że i to pytanie pozostanie zawieszone na
przesiąkniętych whisky klatkowych schodach, eksploatowanych dzisiaj od użytku
przez mieszkańców z winy niedziałającej windy. Tym bardziej zaskoczeniem był
odbijający się nagle pomiędzy ścianami aksamitny, kobiecy głos, nasączony
zbolałym tonem. Tonem, który należał do stukającej na klatce od dłużej chwili
szpilką kobiety, ubranej w białą sukienkę i różowy płaszczyk. Do Leny.
- Chciałam
wszystko stracić, żeby łatwiej było mi odejść, Michał.
Ale jeżeli
mnie kochałaś, dlaczego mnie zostawiłaś?
Weź moje
ciało. Weź moje ciało.
Co do
rozdziału, tak również w rzeczywistości pan Klęk, pierwszy trener Rafała (
pierwszy z jakim miał Majka doczynienia, nie ten który obecnie się nim zajmuje
) zachował się nieelegancko w stosunku do Michała zarzucając mu arogancką jazdę
na siebie. Wyścig jechaliśmy w Brazylii na Rafała. Michał poszedł w ucieczkę kontrolując
ją przez 200 kilometrów, a potem poczekał na Rafała i pociągnął go na górze.
Nieeleganckie było również spijanie przez tego samego Pana zasług obecnego trenera Majki.
Prawdę jest
też to, że w sezonie 2016 roku Michał miał wspomianie problemu zdrowotne, o
których nie wszyscy hejterzy wiedzieli.
Będę usychać
przez niema cały maj w tęsknocie za wyścigami z Michałem.
Pierwsza
część sezonu zrealizowana, czekamy na TdF i zwycięskie mistrzostwa świata!
czy ja się rozpadam płacząc? jeszcze nie wiem, ale to jest tak cholerne piękne ❤
OdpowiedzUsuńwyrywa serce z podwójną siłą ❣
OdpowiedzUsuńty to masz talent <3 potrafisz wywołać u mnie tyle emocji ;) czekam też na rozdział na sublimacyjnych :D
OdpowiedzUsuńW takich momentach się nie kończy. To powinno być po prostu zakazane. Jednak z drugiej strony, dochodzę do wniosku, że w tej historii nie ma miejsca na żaden koniec. Tę historię powinno się czytać, czytać i czytać, bez końca. Bo ona w każdym zdaniu niesie ze sobą miliony emocji. To cudowne uczucie, kiedy czytasz i nagle czujesz ten charakterystyczny supeł w brzuchu, ten bezdech, jak na chwilę zawieszasz się i zastanawiasz czy dasz radę iść dalej. To cudowne uczucia. I świadczą o ogromnym talencie! Teraz chyba najtrudniejszy etap - próba zrozumienia i wybrania jak może potoczyć się nasze życie dalej. Ale mam wrażenie, że już nic nie może być dobrze. Że każda decyzja powoduje, że każdy straci bardzo dużo. Kocham tę historię. Tutaj nie ma żadnego ale. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i trzymam kciuki, żeby ci się dobrze pisało,
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥♥♥♥ Tylko tyle jestem w stanie napisać ♥
OdpowiedzUsuńWitam. Historia jedna lepszych. Czekam na kolejne rozdziały. Kiedy następny????
OdpowiedzUsuńMinęło znowu trochę, albo i więcej, ale jestem. <3
OdpowiedzUsuńrozdział jest przecudowny. Szkoda, że przez tyle lat Michał żył w kłamstwie. Szkoda, że najbliżsi zadecydowali za niego, co jest najlepsze. Szkoda, że przyszła małżonka okłamywała go każdego dnia - i co z tego, że była dla niego? TAK SIĘ NIE ROBI.
Pytanie jedno: dlaczego Lena wchodzi i rozdział się kończy???