wtorek, 18 kwietnia 2017

I don't deserve a love that gives me everything





You're the light inside my eyes
You give me a reason to keep trying
You give me more than I could dream
And you bring me to my knees
You bring me to my knees


Duże, ciężkie krople ulewnego deszczu rozbryzgują się dźwięcznie o boczną szybę auta, o którą bezwładnie opierasz swoją głowę. Głowę, w której piętrzą się kolczaste myśli. Beznamiętnie obserwujesz uderzenia wody bębniące o szkło, czując, jakby każda z nich uderzała prosto w twoje porysowane serce i wybijała kolejno miliardy małych ostrych, szklanych kawałków. Kawałków, które odpryskują i wbijają się dogłębnie we wszystkie zakamarki płuc. Wciąż czujesz na sobie chłód jego głosu, rozgoryczenie wymalowane na ostrych rysach twarzy i puste, wyblakłe spojrzenie, w źrenicy którego cicho tętnił wciąż żywy żal. Przymykasz desperacko powieki, zaciskasz je z całych sił, zatrzymując łzy w kącikach oczu. Nie baczyłaś nawet na to, że wcale nie jedziecie autostradą, że wciąż poruszacie się po ulicach zakorkowanej Warszawy, że zamiast Pawła, który co chwile przeciera zamaszyście dłońmi zmęczoną twarz, to ty powinnaś prowadzić auto. Nie chcesz już wracać. Twoje odejście kosztowało cię zbyt wiele, żeby teraz znów słono płacić za powrót.
- To nie ma sensu, Paweł – przerywasz nabrzmiałą ciszę, którą wypełnia jedynie dźwięk zepsutej wycieraczki – Wracam, nie powinnam była tutaj w ogóle przyjeżdżać – kpisz żałośnie, kręcąc głową z politowaniem dla samej siebie. Blondyn zaciska mocniej dłoń na kierownicy i napina mięśnie twarzy, do tego stopnia, iż na jego czole dostrzegasz pulsującą żyłkę.
- Powinnaś pomyśleć o tym wcześniej, Lena – syczy ze złości przez zaciśnięte zęby – Teraz to już nie masz większego wyboru – dodaje, przebąkując pod nosem.
- Może będzie chciał mnie wysłuchać, może nawet mi uwierzy, tylko to niczego już nie zmieni – parskasz słabo i ocierasz mokre plamy pod oczami, po czym przeczesujesz dłonią włosy i wypuszczasz wezbrane ciężko powietrze z ust. Chłopak prycha nieco wzburzony, gwałtownie skręcając na plac parkingowy i ostro hamując. Twoje ciało rzuca się do przodu, jednak przez zapięte pasy z powrotem wbija się w fotel.
- A na co liczyłaś? – wzdycha głęboko i spokojnie przechyla głowę w twoją stronę. Obdarza cię wyczekującym spojrzeniem spod ściągniętych z niezrozumieniem brwi i zwilża koniuszkiem języka spierzchnięte wargi – Nie cofniesz czasu, przecież chciałaś tylko, żeby wiedział, jak było naprawdę.
- Po prostu nie sądziłam, że kiedy go znowu zobaczę, zatęsknię za tymi wszystkimi wspomnieniami i znowu poczuję, że mam te kilkanaście lat – szepczesz nazbyt emocjonalnie końcem warg, które wyginają się ironicznie z beznamiętnym spojrzeniem utkwionym w przedniej szybie, ociekającej strumieniem wody.
- Posłuchaj, Lena – Poljański odwraca się w twoją stronę i opiera jedna rękę o twój zagłówek, a nadgarstek drugiej swobodnie zwisa ze skórzanej kierownicy – Otworzyłaś tą puszkę Pandory, przecież Radek cię widział. Oni wszyscy za chwilę będą wiedzieć, że wróciłaś. Pani Agnieszka, Pan Wojtek … Ala – mówi dobitnie, swoim ciepłym, melodyjnym głosem – Może teraz tego nie widzisz, ale tam – wskazuje palcem przez szybę – jest serwis rowerowy i najlepsza kawiarnia w Warszawie i tam znajduje się nasza ostatnia deska ratunku.
- W czym ty ją widzisz? W cieście marchewkowym, szarlotce czy karmelowym latte? – kpisz z pretensją, a on wywraca niecierpliwie oczami – Poljan nie mów do mnie swoją enigmą! – utyskujesz, zakładając ręce na krzyż.
- W końcu jakaś iskra emocji w oczach – przez jego twarz przebiega nikły uśmiech – Ewelina jest jej właścicielką i o ile dobrze pamiętam była wtedy jedyną osobą, która stanęła po twojej stronie, prawda? – unosi do góry brwi, marszcząc przy tym czoło.
- Sam powiedziałeś, że wszystko się zmieniło – wahasz się, a w twoim głosie czuć namacalne powątpiewanie.
- Obiecuję ci, że cokolwiek od teraz się stanie zrobię wszystko, żeby Michał miał szansę poznać prawdę – zagryza nerwowo wargi i unosi złożone dwa palce prawej ręki ku górze, a ty przyłączasz do niego swoje i złączasz w kurczliwym uścisku, pozwalając by kąciki twoich ust wygięły się nieznacznie ku górze.
- Dziękuję Paweł – chrypisz, zniekształconym od emocji głosem, głośno przełykając ślinę.
- W końcu, jakby nie patrzeć siedzimy w tym oboje, Lena.
Wstrzymujesz oddech, kiedy blondyn wysiada z pojazdu i zarzuca na głowę zamaszystym ruchem kaptur. Dzięki niemu jeszcze przez maleńką chwilę trwasz w iluzji, tkwisz w bezpodstawnym przekonaniu, wierząc niczym naiwne, małe dziecko, że wszystko da się jeszcze naprawić, wyjaśnić każde kłamstwo, przeprosić za błąd, wymazać wspomnienia i wygrać z czasem. Dzięki niemu czujesz, że nie zmieniło się tak dużo. On wciąż jest twoim przyjacielem i wciąż jest tutaj, żeby ci pomóc. Po tym wszystkim co mu zrobiłaś, w co wbrew jego wiedzy i woli umyślnie go wplątałaś. Przekraczając drzwi Veloart, wszystko przypomina ci jego, Michała. Jego rower wiszący na ścianie, kask z wyścigu w Mediolanie, gdzie uczestniczył w zagrażającej życiu kraksie i koszulka mistrza świata. Na ścianach kawiarni jego siostry, wisiał kawałek jego życia dostępny dla wszystkich odwiedzających to miejsce obcych ludzi. Kawałek jego życia, którego nigdy nie byłaś i nie będziesz częścią. I choć nie wiem jak byś się starała nie nadrobisz tych lat dotykając tych zdjęć, pamiątek i towarzyszącym im zapachów.
Blondynka odwraca się na pięcie z niemal taneczną gracją i ciepłym, radosnym uśmiechem, który sprawia, że otaczająca przygnębiająca aura ulatuje, jak za dotknięciem magicznej różdżki. W chwili kiedy jej spojrzenie obejmuje twoją sylwetkę, nieudolnie chowającą się za Poljańskim, jej ciemne brwi unoszą się z niedowierzaniem ku górze, a trzymana w kurczliwym uścisku tacka z jedzeniem, upada na wykafelkowaną podłogę z dźwięcznym hukiem, czym zwraca uwagę kilku przesiadających w lokalu w  skupieniu osób.
- Może pomogę posprzątać? – Poljański z dźwięcznym śmiechem dopada do potłuczonych naczyń, po czym ostrożnie podnosi się i odkłada tackę na blat baru – Wiem, że wyglądamy jak przemoknięty drób, ale chyba nie jest tak najgorzej? – unosi do góry kilkukrotnie figlarnie brwi i czaruje swoim szarmanckim głosem, jednak niemal całkowicie zostaje pozbawiony atencji dziewczyny.
- Lena, to naprawdę ty? – niedowierzający, wstrząśnięty ton jej głosu, różni się od pozostałych niezliczonych już frazesów sączących się z ust zdziwionych twoim widokiem ludzi. Jest autentycznie życzliwy, namacalnie prawdziwy i szczery. Niespodziewanie dotyka twoich ramion, jakby chciała się upewnić, że nie jesteś żadną dzienną marą, fatamorganą, anomalnym zjawiskiem i obejmuje cię lekko, głaszcząc po plecach.
- Spokojnie Ewela, jeszcze nie straszę zza światów – śmiejesz się cicho pod nosem, dostrzegając wyginające się z przekąsem wargi Pawła, kwitujące twoje specyficzne, czarne poczucie humoru.
- Moja mama bała się, że będziesz to jej robiła – wypowiada ostrożnie, próbując obrócić ten bolesny fakt w żart.
- Od razu mnie pochowała? – unosisz enigmatycznie brwi, jednak nie powinnaś się temu dziwić.
- Przepraszam.
- Może niedługo faktycznie ją nawiedzę.
- Słucham? – blondynka potrząsa niezrozumiale głową i zerka przelotnie na zmieszanego Poljańskiego, nerwowo przygryzającego dolną wargę.
- Może usiądziemy? – proponuje chłopak i nie czekając na jakąkolwiek interakcję, odsuwa krzesło przy odosobnionym stoliku. Ewelina siada naprzeciw was przerzucając swoim przeszywającym, zniecierpliwionym spojrzeniem po waszych twarzach.
- Wygląda na to, że dostałam od losu wyrok w zawieszeniu, z tymże zawiasy mi się kończą – wyjaśniasz naprędce, pozbawionym jakichkolwiek emocji głosem, jakbyś mówiła o kimś zupełnie obcym, jakby to wcale nie przytrafiło się tobie, jesteś, czujesz, oddychasz, ale to nie jesteś ty – Nie – potrząsasz gwałtownie głową, kiedy wagi siostry Michała rozwierają się w niemal przerażającym, niemym krzyku - Nie potrzebuje litości, wsparcia, bezzasadnych słów otuchy – szydzisz, wyginasz wargi w ironiczny grymas. To jedyne co ci zostało. Kpić chorobie prosto w oczy.  Mgliste spojrzenie Eweliny blaknie, a powieka niespokojnie drży, kiedy powoli trawi sens twoich lekko i beztrosko wypowiadanych słów.
- Nie wierzę, że stałaś się taka cyniczna, Lena – niebieskooka kręci z niedowierzaniem głową.
- Nauczyłam się umierać, teraz chcę po prostu trochę  pożyć – twój głos sukcesywnie się załamuje  – Nie chcę spędzić ostatnich chwil w szpitalnym łóżku i  chustce na łysej głowie – przełykasz głośno ślinę – Nie chcę spędzić ostatnich chwil ze świadomością, że Michał nigdy nie dowie się dlaczego wtedy odeszłam i dlaczego tak bardzo go zraniłam.
- Przecież zawsze mogłaś na mnie liczyć, do cholery! Nawet wtedy stanęłam za tobą murem! Wbrew całej mojej rodzinie! – podnosi swój głos, wykrzykując z pretensją – Dokonałaś wtedy wyboru i teraz chcesz wrócić? – żacha się – Po siedmiu latach, w których dla mnie umarłaś, a dla mojego brata stałaś się nikim?
- On ma prawo znać prawdę, Ewela – ostry ton głosu Pawła wtrąca się, przecinając powietrze ze świstem, kiedy ty pociągasz czerniejącym nosem, a po policzku spływają ci słone łzy. Posiniaczone serce wyje niemym krzykiem z bólu, obijając kruche żebra.
- Znam swojego brata, Poljan – zauważa, prychając znacząco – Nie wybaczy im tego, że cały czas go okłamywali, mnie też nie wybaczy – emocjonalnie zaprzecza kiwnięciem głowy – Naprawdę chcesz to wszystko zniszczyć, Lena? Skłócić rodzinę, rozwalić mu szczęśliwy związek? Przeżył już raz twoje odejście, drugie też przeżyje.
- Chcesz się teraz zreflektować i go chronić? Już nie musisz, przez ten czas wiele się zmieniło – blondyn syczy przez zaciśnięte wargi, widząc jak bolą cię słowa Kwiatkowskiej, jak boli cię prawda.
- Nie dla niego – blondynka wyszeptuje słabo, tępo wpatrując się w martwy punkt – Alicja była przy nim przez ten cały czas, zawsze i wszędzie, nigdy go nie zostawiła, nigdy w niego nie zwątpiła.
- Cóż za bohaterska postawa – prychasz z przekąsem, ale spojrzenie dziewczyny cię piorunuje.
- Pomimo tego, że on wciąż myślał o tobie, Lena i modlił się o to, żebyś zapukała kiedyś z powrotem do jego drzwi. Wyobrażał sobie, że kiedyś wrócisz, przeprosisz, wyjaśnisz i wszystko będzie, jak dawniej. On naprawdę do cholery długo w to wierzył i czekał na ciebie, a Ala o tym wiedziała i cierpliwie czekała na niego, na całego niego. Nie masz prawa Lena, nie możesz, słyszysz?!
- A twoja rodzina, jakie miała prawo?! – podnosisz rozemocjonowany głos, zbijając ją z pantałyku i powodując, że jej drżące wargi nie potrafią wydobyć z siebie żadnego dźwięku – Nigdy nie chciałam go zostawić, ale uwierzyłam im, że to najlepsze rozwiązanie – wstając, uderzasz rękoma o bla stolika, a płaczliwy ton przełamuje wezbraną barierę w szklących się oczach.
- Dobrze – przytakuje z westchnieniem po chwili ciszy - Powiem mu, jak było naprawdę, ale tylko jeśli sam o to zapyta.


I don't deserve a chance like this
I don't deserve a love that gives me everything
You're everything I want


Austia, grudzień 2007r

W powietrzu ostatnimi resztkami unosi się świąteczna magia, ozdobiona śnieżną aurą, białą puchową połacią i płatkami śniegu spadającymi w melodyjny takt sentymentalnych kolęd. W powietrzu zaczyna tlić się sylwestrowe szaleństwo, dźwięczne wybuchy pierwszych fajerwerkowych prób, strzelanie hucznych korków od szampanów, gorączkowe poszukiwanie niemal na ostatnią chwilę błyszczących, sylwestrowych kreacji. Ty czujesz, że dzisiaj dzieli cię jedynie rok od uzyskania pełnoletności. Mróz, którzy przenikał, aż do szpiku kości i szczypał policzki, zostawiasz za automatycznymi drzwiami austriackiego hotelu. Wciąż nie możesz uwierzyć, że poświąteczny wyjazd w góry to twój urodzinowy prezent od twojego chłopaka. A może nie możesz uwierzyć w sam fakt, że go posiadasz, choć tak pretensjonalnie to brzmi. Rozumiecie się w jakiś pozaziemski sposób, macie to samo poczucie humoru, pogląd na świat i porządnego bzika na punkcie sportu. Uzupełniacie się niczym cholerny substrat z enzymem w indukcyjnym dopasowaniu, jak model zamka i klucza. Macie inny gust muzyczny i filmowy, nie rozumiesz komputerów, kiedy on rozkłada je na części pierwsze, uwielbiasz gotować, a on jeść, jesteś za wrażliwa na świat, w którym on jest zahartowany, masz artystyczną duszę, a on ścisły umysł, ale od pierwszej chwili zobaczyłaś w jego oczach siebie, wasze szczęście i całą waszą przyszłość. Nie byliście typową, zakochaną, parą nastolatków, bo związek z profesjonalnym sportowcem, wiązał się z szybką szkołą dojrzałości. Nie przychodził po ciebie pod twoją szkołę, nie zabierałaś go na imprezy swoich znajomych, nie widywaliście się codziennie, nie sprzeczaliście się o zbyt przeciągłe spojrzenie na płeć przeciwną, nie oddawał ci swojego kawałka pizzy, nie odprowadzałaś go pijanego po weekendowym wypadzie z kolegami, nie chodziliście co piątek do kina, nie zrywaliście ze sobą co dwa tygodnie. Jeździłaś z nim na sobotnie i niedzielne wyścigi i rekonesanse, on zmęczony wieczorami przepytywał cię z podstaw prawa i łaciny, jeździliście na rowerowe wycieczki, wspierałaś go milczeniem, kiedy stracił formę, krzyczałaś najgłośniej, kiedy wyprzedzał Sagana na kresce, rysowałaś sprejem jego imię na wszystkich trasowych górkach, dawałaś mu azyl, poczucie bezwarunkowego oddania i wsparcia, on dawał ci siebie, swoją atencję, pożądanie w oczach i silne ramiona bezpieczeństwa, w których nigdy nie musiałaś udawać kogoś, kim nie jesteś, w których mogłaś być sobą. Oprócz pijanego upojenia, motylich symptomów, kolorowego, wirującego świata i lekkości ducha, uczyliście się pierwszego poświęcenia, odpowiedzialności, kompromisów, zaufania, cierpliwości i zazdrości. Mieliście wady, jak każdy, może nawet je w sobie dostrzegaliście, ale wam nie przeszkadzały. Kochałaś go takim, jakim był, a dla ciebie był idealny. A ty, ty chciałaś być najlepsza dla niego i wszystko co robiłaś, robiłaś z myślą o nim. Należysz do niego, twoje serce do niego należy. Serce, które pęka, kiedy widzi, jak strzela na wysokim podjeździe i zostaje z tyłu grupy, serce, które płacze za każdym razem, kiedy upada w kraksie, serce, które rwie się do walki za każdym razem, kiedy i on zaczyna atakować.
Przepuszcza cię w hotelowych drzwiach luksusowego pokoju i wciąż pachnie korzennymi ciasteczkami, które piekłaś z jego mamą. Zdejmujesz swój zimowy płaszcz dłońmi, które pachną jeszcze zbyt nadgorliwym obieraniem mandarynek i niemal zatrzymujesz się na środku lokum, stojąc jak wryta. Wzruszający, niemal filmowy banał. Przesłonięte okna z najpiękniejszym górskim widokiem, klimatyczna lampka nad łóżkiem, biała, satynowa pościel skąpana w czerwonych płatkach róż.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, kochanie – całuje cię z czerwony, zziębnięty czubek nosa i uśmiecha się z satysfakcją, kiedy dostrzega zachwyt w twoich tęczówkach.
- Jest pięknie – niemalże szepczesz ze wstrzymanym w piersiach oddechem i rzucasz się na miękkie łóżko z dźwięcznym śmiechem – Najwygodniejsze!
- Idziemy na łyżwy, a później coś zjeść? – odstawia walizki na bok i podnosi na ciebie swoje wesołe spojrzenie.
- Nie – kiwasz przecząco głową z niewinnie przygryzioną dolną wargą, a Michał ściąga brwi z niezrozumieniem, marszcząc przy tym zabawnie czoło – Dzisiaj są moje urodziny, więc pozwól mi wybrać.
- Wybieraj – odpowiada z oczywistością, kiedy powoli podchodzisz do niego i zarzucasz dłonie na jego kark, a on obejmuje cię mocno w talii z uśmiechem chochlika.
- Dziękuję ci za to wszystko, to naprawdę zbyt wiele, niż mogłabym nawet marzyć – słyszysz pomruk niezadowolenia z jego ust i czujesz jego palec na twoich wargach, które próbuje cię uciszyć – Ale mam dzisiaj tylko jedną prośbę – nerwowo przełykasz ślinę, wciąż usilnie wpatrując się w jego ciepłe i pełne miłości, niebiańskie, iskrzące się tęczówki.
- Co tylko chcesz – prawy kącik jego ust, wygina się w nieśmiały półuśmiech, a jego męska dłoń delikatnie gładzi twój zarumieniony policzek. Twoje serce niespokojnie i niemiarowo wybija rytm i pragniesz je zagłuszyć, aby tego nie usłyszał. Twój oddech staje się cięższy i nie potrafisz już ukryć rozbieganego wzroku i błogiego ciepła przepływającego przez twoje ciało. To już nawet nie grawitacja utrzymuje cię na ziemi, to on i jego silne ramiona. Chcesz tego, jak niczego innego. Nikogo nie będziesz potrafiła pragnąć bardziej. Przed nikim innym nie odważysz się rozebrać ze wszystkich swoich leków i niepewności. Nikomu innemu nie wyobrażasz sobie oddać swojej duszy.
- Kochaj się ze mną, Michał – szepczesz niemalże niedosłyszalnie, zaciskając mocniej palce na połaci jego bluzy przesłaniającej tors. Lekki szok ustępuje z jego twarzy, wstępującemu błogiemu, wzruszonemu szczęściu. Ciężko dyszy opierając swoje czoło o twoje i przyciąga cię do siebie bliżej, mocniej, niż kiedykolwiek.
- Jeśli chcesz, możemy jeszcze zaczekać – jego słodki oddech owiewa twoją twarz, jednak zbyteczne słowa szeptane końcem warg potęgują jeszcze większe napięcie spalającego się pomiędzy wami powietrza.
- Nie chcę czekać, chcę ciebie – przekonujesz go muśnięciem spierzchniętych warg, które czule obejmuje swoimi. Wplatasz palce w jego brązowe włosy i przyciskasz jego twarz bliżej swojej, kiedy spokojny pocałunek przeradza się w namiętną, zachłanną i ognistą rumbę tańczących języków w waszych podniebieniach. Nerwowe hausty powietrza, zgłuszone mlaski, zadrapania od kilkudniowego zarostu. Jego dłonie błądzą po twoim ciele, a ty w duchu przeklinasz okalającą cię odzież. Miękki materac ugina się pod twoim ciężarem, przygryzasz jego dolną wargę i przeciągasz przez jego głowę bluzę, po czym całujesz jego tors. Drżącymi dłońmi rozpina guziki twojej kraciastej koszuli, aż w końcu zirytowany ich liczbą rozrywa związany materiał, a dźwięk obijających się malutkich guziczków o panele znajdujące się pod łóżkiem, stymuluje twoje ciche westchnięcie. Zostawia mokre ślady ust sunąc wzdłuż twojej szyi, aż po dekolt i zatapia się w koronkowym staniku. Łobuzerski uśmiech przebiega po jego twarzy, kiedy samodzielnie i niecierpliwie pozbywasz się swoich spodni. Przyglądasz się, jak to samo robi ze swoimi i dostrzegasz w jego rozognionym spojrzeniu niemiłosierne pragnienie każdego skrawka i centymetra twojego ciała. Przygniatasz go swoim ciężarem, dopadając zachłannie do jego ust, oblepionych twoją śliną, a on zaciska dłonie na twoich jędrnych pośladkach. Jedną ręką wędruje wzdłuż linii kręgosłupa, zahaczając o fakturę biustonosza, przez co bierzesz głębszy oddech. Odrywa się od ciebie z niechęcią i spogląda prosto w twoje oczy, szukając niemego przyzwolenia. Skiniecie głową, powoduje niezdarne zdjęcie haftki dopiero za drugim razem. Twój stanik płynie jeszcze w locie, kiedy michałowe dłonie ugniatają pokaźny biust, a usta ssą sztywniejące sutki. Wzburzona krew wrze w twoim ciele, popycha cię do zerwania z niego jego majtek, ukazujących nabrzmiałego, wyprostowanego członka. Chwilę twojego zawahania, wykorzystuje, żeby obrócić cię na plecy i przygląda się twojej twarzy, zakładając czule za ucho niesforny kosmyk włosów i poprawiając go kilkukrotnie przeciągłym ruchem.
- Chciałbym tylko, żebyś była szczęśliwa i niczego nie żałowała – wyszeptuje niepewnie, sięgając po prezerwatywę, którą uprzednio wyciągnął z zakamarków pakunków.
- Będę szczęśliwa, jeśli tobie będzie dobrze, Michał – twój melodyjny głos pieści jego uszy i dodaje pewności, która mieni się błyskiem w oku – Tak bardzo cię kocham. Kocham i ufam ci.
Ściąga z ciebie koronkowe majtki, błądząc ciepłymi dłońmi, przyprawiającymi o dreszcze po wewnętrznej stronie ud. Scałowuje każdy milimetr posuwając się bliżej, a kiedy niemal pulsujący, gorący ucisk w podbrzuszu jest nie do wytrzymania, zimny dreszcz trzęsie twoim ciałem. Przez ułamek sekundy czujesz rozdzierający ból, choć wypełnia cię błoga fala tętniącego szczęścia. Wchodzi w ciebie powoli, miarowo, czuły na każde niespokojne wygięcie twojego kręgosłupa.
- Wszystko w porządku? – szepta tuż nad twoim uchem, niskim, zachrypniętym głosem, a ty zaciskasz dłonie na pościeli i mocno przygryzasz dolną wargę.
- Nie może być lepiej – wyszeptujesz wprost w jego usta, czując w sobie jego język, jego członka i jego całego. Delikatnie przyspiesza, na twoją pomrukującą prośbę, a rwane ruchy nieudolnie próbują przeistoczyć się w  płynnie poruszanie biodrami. Błoga fala przyjemności przepływa przez twoje ciało, jak jego słodki oddech płynący w twoim krwioobiegu. Oddech który niespokojnie i niemiarowo dyszy tuż na twoim uchem, zagłuszając twój cichy jęk zaaplikowanej rozkoszy. Przestaje, a wasze klatki unoszą się w skoordynowanym rytmie. Opiera dłonie po bokach twojej głowy i delikatnie całuje w czoło, szepcząc, że jesteś najlepsza, najpiękniejsza, że cię kocha, że się z tobą ożeni, a ty czujesz, że jesteś dzisiaj najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Po chwili pomaga ci uporać się z zabrudzonym prześcieradłem niewielką ilością krwi, a potem obejmuje twoje nagie ciało swoimi ramionami. To jedyne miejsce, w którym czujesz się bezpieczna, kochana i pożądana. Nie wiesz czy było perfekcyjnie technicznie i czy osiągnęłaś orgazm, wiedziałaś jedynie, że było ci z nim cholernie dobrze i nie wyobrażasz sobie, że mogło być inaczej. Wiedziałaś, że nikt nie mógł zrobić tego lepiej, nikt inny nie byłby wstanie zabrać cię tam gdzie Michał, do nieba, wprost do gwiazd.



You're the first face that I see
And the last thing I think about
You're the reason that I'm alive
You're what I can't live without
You're what I can't live without


- Będę na górze – Poljański pociera swoimi dużymi dłońmi twoje niepocieszone, opuszczone ramiona – Jeśli będziesz mnie potrzebować, to daj jakoś znać – odwracasz głowę, zaciskając malinowe wargi, a głośne westchnienie blondyna wypełnia całe pomieszczenie – Hej, nie spodziewaj się cudu – dotyka subtelnie twój podbródek, który delikatnie unosi ku górze i zmusza cię do spojrzenia w jego tęczówki.
- Nie spodziewa się mnie tutaj, będzie zły, że go wystawiłeś – gorzki zarzut spływa z twoich ust i sączy się niemym powątpiewaniem.
- Nawet jeśli nie wysłucha do końca, albo nie uwierzy, to zasiejesz w nim ziarno niepewności, a wtedy Ewelina je rozwieje, po nitce do kłębka, wszystko będzie dobrze, Lenka – mówi z przyciśniętymi do twojej głowy ustami, a jego oddech rozwiewa pasma twoich włosów, które następnie są brutalnie potraktowane przez jego niecierpliwe palce. Irytujący dzwonek do drzwi wstrząsa twoim ciałem w podrygu i wyrywa z marazmu.
- Wejdź! – donośny, podniesiony ton blondyna roznosi się po całej przestrzeni jego domu. Z przerażeniem obserwujesz, jak spokojna sylwetka Pawła powoli wstępuje po schodach i znika z pola twojego widzenia.
- Poljan? – do twoich uszu dociera niepewny, melodyjny, charakterystyczny ton jego głosu, na dźwięk którego nawet po dziś dzień przebiega ci wzdłuż kręgosłupa zimny dreszcz. Nawet pomimo tego, że temperatura za oknem przekracza trzydzieści stopni. Przystaje w progu kuchennego aneksu zupełnie zaskoczony twoją obecnością, jednak już z przetrawionym pierwszym szokiem. Przez ułamek sekundy ustaje bicie twojego serca, a czas na chwilę się zatrzymuje. Próbujesz opanować nerwowe drżenie warg, wyginających się w półuśmiech, lecz twoje starania spełzają na zamiarach.
- Chcesz się czegoś napić? – chrząkasz nieśmiało, popadając w opary absurdu.
- To jest jakiś żart? – żacha się, ewidentnie zdegustowany – Czemu to robisz? – wzdycha z niezrozumieniem, przecierając dłonią zmarszczone czoło i bezsilnie kręci głową.
- Chciałam z tobą porozmawiać – dukasz niepewnie, zaczerpując co raz bardziej nerwowe hausty powietrza.
- Ale ja nie chcę! Nie rozumiesz?! – podnosi zirytowany ton swojego głosu, a na jego twarzy dostrzegasz wkradające się zgorzkniałe rozczarowanie – Po co ty w ogóle tutaj wracałaś?
- Przyjechałam to wszystko wyjaśnić.
- Co wyjaśnić? – instynktownie podchodzisz bliżej niego, jednak krzyczy z wezbraną wściekłością, wymachując ekspresyjnie rękoma - Co ty chcesz wyjaśniać, co?! – obdarza cię pogardliwym niedowierzaniem - Zdradziłaś mnie, zostawiłaś, wyjechałaś …
- Przysięgam ci, że nigdy cię nie zdradziłam, Michał! – zapierasz się z łamiącym od emocji kruchym głosem i czujesz, jak każde jego zbolałe słowa tnie niewidzialnym zimnym, ostrzem twoje płuca, jak wciąż żywy żal w mieniących się niebieskich tęczówkach przypala cię żywym ogniem.
- Nie przysięgaj, przecież widziałem!
- Codziennie myślałam o tym, żeby do ciebie wrócić – z płaczliwym tonem, przełamujesz granicę i próbujesz dotknąć jego dłoni, jednak momentalnie wyrywa ją, jak oparzony.
- Już mnie to nie obchodzi i tak ci nie wierzę – niemalże cedzi, przez zaciśnięte zęby – Byłaś najgorszym co mnie spotkało i nigdy więcej nie chcę cię już widzieć, dla mnie umarłaś.
Nie trawisz zbyt długo sensu słów, po których padnięciu z jego ust, nawet jego doszczętnie zabolały. Widzisz to w jego oczach, przecież wciąż tak doskonale go znasz, rozumiesz, czytasz z jego twarzy. Ale nie możesz tutaj zostać ani chwili dłużej. Wraz z pierwszą słoną łzą spływającą sromotnie po policzku, zrywasz się do wyjścia i uciekasz, biegnąc przed siebie, jak najdalej od niego, jak najdalej od twojego krwawiącego serca.
W pierwszym odruchu obraca się gwałtownie przez plecy i jego szaleńczo bijące serce wciąż rwie się do biegu za tobą, jednak jego ciało nie wykonuje już żadnego ruchu. Dźwięk szybko przebierających nóg po stopniach drewnianych schodów, zwiastował błyskawiczne pojawienie się zirytowanego Poljańskiego, który podbiegając do Kwiatkowskiego ekscentrycznie popchnął jego bezwładną sylwetkę za ramiona.
- Co ty do cholery robisz? – grzmi wzburzony szatyn, kiedy ręce blondyna zaciskają się na jego koszulce.
- Chciałem po dobroci, ale się nie da – syczy przez zaciśnięte zęby – Posłuchaj mnie uważnie, Kwiato, bo dwa razy powtarzać nie będę. Okłamałem cię, okej? Nigdy nie kochałem Leny ani ona mnie, nigdy nie byliśmy razem, a to co wtedy widziałeś, to była tylko część planu, zwykła mistyfikacja. Ona też cię okłamała, bo siedem lat temu zachorowała na białaczkę, a teraz ma już drugi nawrót i do cholery jeśli mi nie wierzysz spytaj się swojej siostry, bo twoi rodzice i brat też cię kurwa całe życie okłamywali!
- Jaka białaczka, jakie kłamstwa, co ty chrzanisz, Poljan?! – Michał kręci głową z niedowierzaniem i strąca rozluźniający się uścisk blondyna – Chyba fantazja za bardzo cię ponosi – kpi, prosto w jego oczy i wciąż parskając i marszcząc czoło z niezrozumieniem, oddala się do drzwi.


Your heart is gold and how am I the one
That you've chosen to love
I still can't believe that you're right next to me
After all that I've done



A w następnym w końcu grzeszki i intrygi się wyjaśnią.
Na Amstel było bardzo blisko, ale niestety wielki, doświadczony mistrz Gilbert pokonał naszego mistrza. Dzieli ich chyba z 10 lat różnicy, co w kolarstwie jest atutem starszego Belga. Chociaż i tak chylę czoła przed Michałem za to jak odstawił Valverde i van Avearmeta. Jutro Walońska Strzała, a w niedzielę wierzę, że Kwiato wygra drugi monument w tym sezonie Liege-Baston-Liege! Jest niesamowicie mocny w tym sezonie, jak nigdy, będziemy mieli przez niego jeszcze wiele lat powodów do dumy!

8 komentarzy:

  1. wrócę z pięknym czymś jak ogarnę własną psychikę przed gimnazjalnymi ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. napisałam cały komentarz i mi się usunął ;-; nie wiem czy jestem w stanie napisać to jeszcze raz. ale spróbuję; czytam po raz kolejny i po raz kolejny mam ciarki, bo piszesz pięknie o rzeczach ciężkich, trudnych. to wszystko ma drugie dno, ukazuje nieidealność. nie sądziłam, że coś tak ludzkiego, coś tak zupełnie innego pokocham tam bardzo. nie trzymam kciuków za Lenę, bo ona mimo wszystko ma Pawła, a on nie pozwoli jej zwątpić i się wycofać. Kibicuję Michałowi, bo to jest w samym centrum tego chaosu i może być mu z tym cholernie ciężko.

      kocham, ret.

      Usuń
  2. ja wrócę natomiast po egzaminach, bo muszę zgubić stres na zakręcie. ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozstanie z pierwszym chłopakiem boli najbardziej, a w tym przypadku, kiedy Lena dała mu całą siebie, serce zostaje złamane.
      Czyta to się wspaniale, gwarantujesz nam prawdziwe emocje i powinnaś być z siebie dumna, bo nie każdy potrafi pisać w taki wiarygodny sposób.
      Ściskam ♥

      Usuń
  3. M E G A.
    Nie robi mnie ten dramat aż tak bardzo jak ich przeszłość - co nie oznacza, że do niego się zaraz nie odniosę.
    Przede wszystkim, postawiłaś tak wyraźną granicę pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, której nie potrafiłby zrobić każdy. Do tego trzeba mieć talent, pomysł, dobry plan. Wierzę, że masz to wszystko, a o talencie to przekonujesz nas w swoich opowiadaniach co chwilę.

    Widziałam tu trochę więcej bohaterów. Nie tylko Ewelinę, Pawła, Michała i Lenę, ta ostatnia dwójka była podwojona. Siedem lat zmieniło ich nie do poznania. Z wierzących w miłosne historyjki dzieciaków, w przestraszonych przez życie dorosłych...
    Mandy, Serce, ta różnica, ta zmiana jaka w nich zaszła, jaka zaszła w nich samych - bo życie zawsze się zmienia, każdemu, ale niektórzy pozostają wciąż tacy sami - nie jest koniecznie dobra pod względem sytuacji, ale jest za to wspaniała pod względem utwierdzania nas w tym, że piszesz cudownie.

    <3
    I czy tutaj, czy na sublimacyjnych, ja będę. Nawet jeżeli będę nadrabiać po czasie, to wrócę zawsze <3 jeszcze raz mi wybacz za ostatnią nieobecność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, i ten dramat, jakkolwiek go skończysz - z reguły liczę na negatywne zakończenia - będę im kibicować. Niech przejdą jeszcze raz piekło... ale niech wiedzą, że są dla siebie stworzeni.

      Usuń
  4. Chyba mnie zatkało.
    Nie skomentuje tego jakoś logicznie, bo jestem w szkoku niczym po finiszu na Milano San Remo, jedyna roznica jest fakt, że wtedy ryczałam jak nienormalna, a teraz mam zaledwie zaszklone oczka. Anyway, kocham to, że wracasz do wspomnień by przyblizyc nam postacie. Po prostu kozak

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale bum. Serio. Jedno wielkie bum. Niby nie wydarzyło się tak dużo, a jednocześnie wydarzyło się wszystko. Na raz. I nie wiem czy to do mnie dociera. Teraz dopiero wszystko się zacznie. Kwiato wie. Jeszcze do niego to nie dociera i traktuje to jako jeden wielki żart, ale kiedy w końcu zrozumie, że to prawda, o matko. Nie wiem co może wtedy poczuć. Ból? To za mało. Rozgoryczenie? Byłoby łagodnym wyjściem. Mam wrażenie, że jego świat po prostu znów upadnie i nie wiadomo będzie jak to pozbierać. 7 lat żyć w kłamstwie i próbować zapomnieć o miłości swojego życia. Podobno tego nigdy nie da się zrobić, podobno jest to niemożliwe. Ale teraz, kiedy pozornie się z tym pogodził, to wszystko wraca. Nie mogę się doczekać co dalej, więc idę czytać. Kocham ten moment, kiedy mogę komentować coś ze świadomością, że za kilka sekund uzyskam odpowiedzi na dręczące mnie pytania.

    OdpowiedzUsuń